sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział II

Obudziłam się o godzinie 7:08. Szybko zeskoczyłam spod kołdry i podbiegłam do szafy. Wyjęłam z niej białą koszulę, granatową spódniczkę oraz granatowe szpilki. Bo w końcu, dziś rozpoczęcie roku. W dodatku w nowej szkole. Chcę dobrze wypaść. Z ubraniami w rękach pobiegłam do łazienki. Po półgodzinnym przygotowywaniu się mogłam zejść na dół. Chwyciłam moją nową, czarną torebkę i zeszłam na dół. Gdy dotarłam do kuchni, zamiast ciotki znalazłam w niej małą karteczkę a obok niej klucze do domu. Chwyciłam kartkę a klucze schowałam do torebki, po czym przeczytałam:
"Hej Saro. Dziś musiałam wyjść szybciej więc nie będę mogła cię podwieźć do szkoły. Na drugiej stronie zapisany masz adres pod który masz się udać. Całuski
Ciocia :*
Ps: W salonie masz portfel z pieniędzmi. Kup sobie coś na śniadanie". Szybko przejechałam wzrokiem po notatce. Jako, że miałam jeszcze około półgodziny, poszłam wolno do salonu. Zabrałam portfel i, tak jak poprzednio, schowałam go do torebki. Udałam się do wyjścia. Zarzuciłam na ramiona ramoneska i zamknęłam drzwi. Gdy wyjęłam karteczkę zaczęłam się rozglądać.  Kątem oka dojrzałam znajomą, niebieską czuprynę
Sar: Alexy!! Alexy!! -Zaczęłam wołać. Za drugim razem chłopak usłyszał i ruszył w moją stronę.
Ale: Siemasz Sara! Jak tam? -Zapytał gdy znalazł się obok mnie
Sar: Wszystko w porządku. Mam pytanie
Ale: Wal śmiało -Odpowiedział z uśmiechem-
Sar: Mógłbyś mnie tam zaprowadzić ? -Pokazałam mu karteczkę z adresem. Chłopak gdy popatrzył na napis od razu się uśmiechnął
Ale: Właśnie tam idę. Chodź. -Powiedział po czym odwrócił się i szedł przed siebie. Od razu go dogoniłam. Przez całą drogę gadaliśmy o pierdołach. Gdy byliśmy już pod bramą Alexy krzyknął 
Ale: Kurczę! Jesteśmy spóźnieni! -Wybuchnął łapiąc mnie za rękę. Biegł w stronę budynku z napisem "Liceum Słodki Amoris". Gdy wparowaliśmy do klasy, wszyscy popatrzyli na nas. Głownie na mnie. Alexy przeprosił za nasze spóźnienie i podreptał do ławki nadal trzymając mnie za rękę. Gdy usiadł on na swoim miejscu uśmiechnął się do mnie, co wskazywało, że mam zająć miejsce obok niego. Bez wahania wykonałam te polecenie. Gdy nauczyciel sprawdzał obecność, co chwilę ktoś patrzył w naszą stronę. Czułam się trochę nieswojo. Wreszcie Pan Farazowski (Bo tak nazywał się nauczyciel) poprosił mnie na środek. Powoli wstałam z krzesła i pomaszerowałam na sam środek sali
Sar: W-więc nazywam się Sara. Mam 17 lat. I-i myślę, że uda nam się zaprzyjaźnić -Powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Wszystkie oczy były zwrócone na mnie. Szczególną uwagę przykuła do mnie blondynka patrząca na mnie trochę dziwnie. Popatrzyłam na nią przez chwilę ale potem odwróciłam wzrok.
Fara: Dobrze Saro. Ma może ktoś jakieś pytania do waszej nowej koleżanki ? -Zapytał Pan Farazowski. Nikt nie podniósł ręki. Chciałam już wrócić na miejsce, gdy blondynka na którą patrzyłam podniosła rękę
...: Po co zmieniłaś szkołę w ostatniej klasie liceum? -Zamurowało mnie. Nie mogłam powiedzieć prawdy.
Sar: Ehh...Mój tata pracuję w dużej firmie, którą przenieśli niedaleko stąd -Skłamałam. Nie chciałam, by ktoś znał moją przeszłość. Następne pytania były normalne. Gdy skończyło się moje "przesłuchanie" mogłam wrócić na miejsce. Pan Farazowski przez resztę lekcji czytał nam regulamin. Udawałam, że słucham , ale tak naprawdę myślałam o różnych pierdołach. Gdy wreszcie rozbrzmiał dzwonek każdy wyszedł z klasy i kierował się w stronę wyjścia. Postąpiłam w ich ślady. Gdy przed sobą zauważyłam sklep zaburczało mi w brzuchu. No tak...Przecież nie jadłam cały dzień. Weszłam do niego spokojnie. Siedziałam w nim około 15 minut aż w końcu zdecydowałam się na drożdżówkę. Gdy wyszłam ze sklepu, udałam się do domu. 
Sar: Już jestem! -Krzyknęłam. Nikt mi nie odpowiedział. Postanowiłam się przebrać. Gdy byłam już w połowie schodów, po mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Zbiegłam szybko do drzwi i otworzyłam je. Za nimi stał ta blondynka z lekcji.
...: Cześć. Przyniosłam dla ciebie dokomunety. To od Nataniela- Powiedziała szybko.
Sar: Aha...Dzięki -Powiedziałam. Dziewczyna odeszła a ja zamknęłam drzwi. Pobiegłam szybko do mojego pokoju i wybrałam z szafy dres. Wyjęłam też mój nowy, czarny plecak i spakowałam do niego książki i zeszyty co chwilę patrząc na plan lekcji który dostałam razem z Dokumentami. Gdy skończyłam zbiegłam po chodach do salonu i włączyłam TV. Gdy skończył się właśnie jakiś beznadziejny serial usłyszałam dzwonek do drzwi. Poczłapałam zmęczona do wejścia otwierając je.
Ti: Hej Saro! Jak tam w szkole ? -Powiedziała gdy otworzyłam drzwi.
Sar: Dobrze...-Powiedziałam ziewając.
Ti: Idź spać. Jest już dosyć późno a jutro masz szkołę. Dobranoc -Powiedziała wchodząc do domu. To prawda. Za oknami było już ciemno. Podreptałam do pokoju zamykając za sobą drzwi. Chwyciłam piżamę i wbiegłam do łazienki. Umyłam się i wskoczyłam w swoją piżamę światło i wchodząc pod kołdrę. Patrzyłam na gwiazdy...Aż w końcu...Zasnęłam
***Tutaj macie perspektywa tajemniczej
 blondynki :) http://fanficslodkiflirt.blogspot.com/ ***

środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział I

Obudziły mnie głośne dźwięki dochodzące z głośnika
Gło: Drodzy pasażerowie. Prosimy o zapięcie pasów z związku z lądowaniem. Życzymy miłego dnia. -Powiedział kobiecy głos. Spojrzałam przez małe okienko. W oddali widać było wielki budynek lotniska. Przeciągnęłam się i zapięłam pasy wraz z nakazaniem Stewardessy. Po pięciu minutach byliśmy już na lotnisku. Chwyciłam za mój mały, czarny plecak i szybko wydreptałam z samolotu kierując się w stronę autobusu. Wszyscy pasażerowie wcisnęli się do niego i czekali na odjazd. Autobus przejechał kawałek lotniska i zatrzymał się przy przeźroczystych drzwiach. Wzięłam głęboki oddech i wmaszerowałam do dużego budynku. Udałam się po odbiór walizki. Wypatrywałam swojej małej, czarnej walizki przez około dziesięć minut. Gdy sterczałam tam tak jeszcze przez około dwie minuty zrezygnowałam i pomaszerowałam do okienka informacyjnego. Wyjaśniłam całą historię. Kobieta siedzące po drugiej stronie sprawdziła coś w komputerze i powiedziała .
Kob: Niestety zaszło nieporozumienie. Pani walizka poleciała innym samolotem. Może pani podać nazwisko oraz wiek ?
Sar: Sara Meast. 16 lat. -Powiedziałam zaniepokojona.
Kob: Dziękuje. Może się pani po nią zgłosić za około...tydzień. Niestety samolot po wylądowaniu miał awarie i wstrzymano wszystkie loty. Dziękuje i życzę miłego dnia -Odpowiedziała wpatrując się w monitor komputera. Podziękowałam
i szybko się oddaliłam. Siedziałam wpatrując się w moje glany. Miałam czekać na moją ciotkę. Po kilkunastu minutach czekania zauważyłam na korytarzu różowe włosy. Szybko podniosłam się i pomaszerowałam w stronę ciotki. Gdy stałam już przed nią mogłam jej się bardziej przyjrzeć. Miała długie, różowe, sięgające do pasa włosy związana w kucyka. Ubrana była w jeansy, białą koszulkę i jeansową kurtkę. Na imię miała Titi. Popatrzyła na mnie. Po chwili powiedziała

Ti: Witaj Saro! Gdzie twoje walizka ? -Zapytała ze zdziwieniem patrząc na mnie -Ja westchnęłam i odpowiedziałam
Sar: Odleciała innym samolotem. Mam się po nią zgłosić za tydzień. -Powiedziałam patrząc na ciotkę. Przez chwilę patrzyła na mnie ale potem odpowiedziała 
Ti: Nie martw się! Znajdziemy inne rozwiązanie! -Powiedziała jak zawsze z uśmiechem na twarzy. Bardzo ją lubiłam ale nie wiedziałam skąd u niej tyle optymizmu. Titi zaprowadziła mnie na parking a potem do czarnego Rolls-Royce'a. Bardzo mnie to zdziwiło ponieważ te auta były bardzo drogie. Wątpiłam czy to auto ciotki ale jednak tak. Wsiadłyśmy do niego. Rozglądałam się po wnętrzu ze zdziwieniem. Titi zauważyła to i niebyt dyskretnie się zaśmiała. Ciotka powiedziała, ze droga do miasta nie jest zbyt długa więc mam się powstrzymać od drzemki. Zawiodłam się ponieważ chciałam trochę odpocząć ale...Cóż...niech już będzie. Ręką podparłam głowę i oglądałam widoki za oknem. Gdy dotarliśmy pod drzwi domu byłam na skraju zaśnięcia. Wyczołgałam się z samochodu i poczekałam aż Titi otworzy drzwi. Porozglądałam się. Dopiero teraz zauważyłam przed jakim domem stoimy. Był duży i biały. Gdy ciotka otworzyła drzwi powoli weszłam do korytarza. Zdjęłam buty i porozglądałam się. Korytarz był pomalowany w kolorze białym i szarym. Titi powiedziała, że mam pooglądać pomieszczenia, a potem pokaże mi mój pokój. Bez zastanowienia ruszyłam do pokoi. Wszystkie były pomalowane w odcieniach bieli,czerni i szarego. Po kilku minutach oglądania ich stanęłam w korytarzu czekając na Ciotkę. Titi stanęła przede mną i wskazała schody prowadzące na piętro. Weszłam po nich ostrożnie i stanęłam przed czarnymi drzwiami. Ciotka otworzyła je i moim oczom ukazał się wielki, biały pokój! Wszystko w nim było białe. Białe dwuosobowe (?!) łóżko, Biały dywan, białe szafy, białe biurko itd. Zdziwiłam się bo nigdy nie miałam swojego pokoju. Gdy rozglądałam się podniecona, dostrzegłam katem oka białe drzwi zlewające się ze ścianą. Podeszłam do nich i powoli nacisnęłam klamkę wchodząc do małego, ciemnego pokoju. Gdy zapaliłam światło oślepił mnie blask światła odbijającego się od płytek. W chwili, gdy przyzwyczaiłam się do światła dostrzegłam...Swoją własną łazienkę! Urządzona była z kremowych płytek. W rogu stała dosyć spora wanna z prysznicem a na przeciwko niej stała umywalka, obok której oczywiście stał też kibelek (xD). Gdy nacieszyłam się widokami łazienki postanowiłam przejść jeszcze raz do pokoju. Po chwili rozglądania się dostrzegłam paczkę zapakowaną w czarny papier. Popatrzyłam na Titi pytającym wzrokiem. Ona tylko uśmiechnęła się a ja z prędkością światła dorwałam ją i rozpakowałam. Znalazłam w niej...Czarnego laptopa. Zostawiłam go na łóżko i rzuciłam się Titi na szyję.
Ti: Idź się ubrać. Podwiozę cię do centrum handlowego. Kupisz sobie ubrania -Powiedziała gdy ją puściłam. Popatrzyłam na nią trochę zawiedzionym wzrokiem...Wszystko było super ale...Nie miałam pieniędzy. Ciotka tak jakby mi czytała w myślach wyjęła z kieszeni pęk pieniędzy mówiąc przy tym
Ti: Proszę. Nie zgub tego -Powiedziała. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. Nigdy jeszcze nie dostałam aż tak dużo pieniędzy
Sar: Nie mogę tego przyjąć. To za dużo -Powiedziałam patrząc na nią
Ti: Przyjmiesz, Przyjmiesz. A teraz zbieraj się -Prychnęła wychodząc z pokoju. Schowałam pieniądze do plecaka i pomaszerowałam na dół. Ciotka czekała już w samochodzie. Zamknęłam za sobą drzwi i podbiegłam do pojazdu. Gdy zajęłam już swoje miejsce Ciotka wręczyła mi kartkę z jakimiś bazgrołami
Ti: Tu masz mapkę jak dotrzeć z centrum do domu. Ja będę musiała ci jeszcze kupić książki więc nie zdążę po ciebie przyjechać.-Powiedziała- Tu masz kluczę. Jak wrócisz do domu powinnam za niedługo być -Dodała wręczając mi klucze które również wrzuciłam do plecaka. Po chwili stałam już przed dużym centrum handlowym. Niepewnie weszłam do środka rozglądając się przy tym. Po dłuższym chodzeniu po sklepach wyszłam przed budynek z siedmioma torbami. Czułam się niezręcznie. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu więc wyciągnęłam karteczkę z mapą do domu. Było już ciemno więc gdy szłam przez ulice w których nikogo nie było przyspieszałam tępa. Gdy byłam już kilka kroków od furtki usłyszałam za sobą głośne szczekanie psa. Odwróciłam się a za mną stał duży owczarek francuski. Patrzył na mnie swoimi ślepiami podczas gdy jego ogon machał na prawo i lewo. Pogłaskałam go lekko i poszłam dalej. Pies podążył za mną ale ja to zignorowałam. Myślałam o tym jak będzie w mojej nowej szkole. Gdy dotarłam do tak bardzo upragnionej furtki przypomniałam sobie o psie. Owczarek stał za mną cięgle mi się przypatrując. Po namyśle otworzyłam furkę wpuszczając psa do ogrodu. Otworzyłam drzwi domu zostawiając torby obok wejścia do salonu. Pobiegłam do kuchni urywając karteczkę i chwytając za długopis. Nabazgrałam informację dla ciotki, że za niedługo przyjdę i podreptałam w stronę korytarza. Pies stał na samym środku i grzecznie na mnie czekał. Mimowolnie się uśmiechnęłam
Sar: Chodź. Pójdziemy poszukać twojego właściciela. -Powiedziałam do psa a on zdaje się, że zrozumiał. Wyszłam z domu czekając na psa i zamknęłam drzwi. Szłam szybko rozglądając się za właścicielem psa. Wiedziałam, ze będzie to trudne ale nie mogłam zostawić psa na pastwę losu. Rozglądając się tak zauważyłam wysokiego mężczyznę rozglądającego się nerwowo. Pies po chwili też go zauważył i zaczął szczekać. Chłopak odwrócił się w naszą stronę. Gdy dotarłam dosyć blisko zauważyłam jego czerwone włosy. Jego szare oczy piorunowały mnie wzrokiem więc zatrzymałam się i poczekałam aż pies wróci do właściciela. Gdy zguba stanęła koło chłopaka ten odezwał się do mnie
...: Co mu zrobiłaś...? -Powiedział zimnym głosem. Po chwili ciszy odezwałam się
Sar: Nic mu nie zrobiłam. Sam do mnie przyszedł -Powiedziałam wzruszając ramionami. Nie bałam się. Przecież nie może mi nic zrobić. Chłopak popatrzył na mnie
...: Ta jasne...Bo ci uwierzę -Prychnął. Odpowiedziałam takim samym prychnięciem.
Kas: Kastiel jestem. -Odpowiedział po chwili podając mi rękę. Popatrzyłam to na nią to na niego
Sar: Miło mi. Ale ja niestety muszę już iść -Powiedziałam ignorując rękę i kucając przy psie- Do zobaczenia -Powiedziałam głaszcząc go po łbie. Podniosłam się i bez słowa odeszłam. Włożyłam ręce do spodni i patrzyłam w gwiazdy. Po kilku minutach popatrzyłam przed siebie. Odruchowo się rozglądnęłam. No nie...Zgubiłam się. Szybko poszukałam wzrokiem kogokolwiek kto mógłby wskazać mi drogę. Niestety nikogo nie widziałam. Zrezygnowana usiadłam na ławce podkulając kolana pod brodę i obejmując je ramionami. Co chwilę spoglądałam czy ktoś nie przechodzi obok mnie. Po chwili zrezygnowana spuściłam głowę zamykając oczy. Myślałam o tym jak dotrę do domu. Moje rozmyślenia przerwało krótkie chrząknięcie. Szybko podniosłam głowę. Nade mną stał wysoki chłopak. Ubrany był w niebieski t-shirt, pomarańczową bluzę, ciemno zielone spodnie a jego włosy były koloru...NIEBIESKIEGO!! Popatrzyłam na niego trochę rozkojarzona. Po chwili przypomniało mi się o co mam zapytać i gdy chciałam się odezwać chłopak był szybszy
...: Wszystko dobrze ? Co robisz tu o tej porze sama...
Sar: O to samo mogła bym zapytać ciebie -Powiedziałam z uśmiechem- Dopiero co się tu przeprowadziłam i tak jakby się...zgubiłam -Odparłam po chwili. Chłopak uśmiechnął się
radośnie. Odwzajemniłam jego gest i podniosłam się z ławki. 
Chłopak nie zapytał się na jakiej ulicy mieszkam. Dla mnie to dobrze ponieważ jeszcze jej nie zapamiętałam. Podczas drogi rozmawialiśmy z zapałem i dowiedziałam się trochę o chłopaku. Na imię miał Alexy. Ma brata bliźniaka o imieniu Armin. Chodzi do liceum "Słodki Amoris" Od niedawna. Dowiedziałam się też o tym, że woli chłopców. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. Zanim się obejrzałam byliśmy pod bramą parku. Popatrzyłam na Alexego z uśmiechem
Sar: Dzięki Alexy. Mieszkam nie daleko. Do zobaczenia! -Odpowiedziałam po czym pomaszerowałam w stronę tak bardzo upragnionego domu. Gdy nacisnęłam klamkę i wmaszerowałam do pomieszczenia od razu napadła mnie ciotka.
Ti: Gdzieś ty była! Zaczynałam się martwić! -Wykrzyknęła nie dając mi odpowiedzieć. -Na górze masz swoje książki oraz zeszyty do przedmiotów. Teraz zmykaj i idź spać. -Powiedziała gdy już trochę ochłonęła. Nie chcąc się jej sprzeciwić zabrałam torby i pobiegłam do mojego pokoju. Przed spaniem chciałam porozkładać rzeczy do szafek więc bez namysłu zabrałam się do układania. Gdy skończyłam na zegarze elektronicznym widniała godzina pierwsza. Zmęczona zabrałam z szafy swoją nową piżamę i poczłapałam do łazienki. Po dziesięciu minutach byłam już gotowa do wskoczenia pod kołdrę. Szybko podreptałam do łóżka i ułożyłam się w nim. Moją ostatnią myślą była moja szkoła...Moja nowa szkoła...